Trudno uwierzyć, ale nigdy wcześniej go nie jadłam, trzeba jednak poszerzać horyzonty i próbować nowych rzeczy. Nie w każdym kraju jest taka jego wersja. Cieszę się więc, że Polska ma go w ofercie, gdyż jest po prostu pyszny!
Napis głosi : kruchy paluszek waflowy z kremowym nadzieniem z orzechów laskowych 18%, w mlecznej czekoladzie 64%. W składzie orzechów jest realnie 3,8%.
Pierwsze co zauważyłam patrząc na niego i smakując go - to błoga, słodka mleczna czekolada. Następnie kremowość nadzienia. Na koniec zauważyłam kruchość i delikatność wafla.
Czekolada jest naprawdę wyborna; nie podali jej zawartości kakao, ale jest mleczna, zatem nie można się spodziewać tu wyniku rzędu 50% :D Jednocześnie z zajmowaniem się KitKatem - zajmowałam się też odpakowaniem dwóch bombek czekoladowych ze Świąt, bo zostałam o to poproszona. Figurki z polewy o smaku czekoladowym. Zgroza. Z ciekawości spróbowałam odrobiny i moje podejrzenia się potwierdziły - zgroza, czyste masło z margaryną zapaskudzone aromatem. Dobrze, że obok leżał sobie właśnie KitKat senses, uratował mi humor.
Nadzienie jest mocno orzechowe. I nie takie, że trzeba się nad tą orzechowością zastanawiać, ale naprawdę ją czuć. Jednak co najważniejsze - jest niesamowicie kremowe.
Wafelek w tej wersji KitKata nie jest trudny do przełamania i jest go odpowiednio dużo do całej reszty. Klasyczny KitKat jest dość twardy, wafel ma dużo warstw, jest długi i dość szeroki. W senses jest tylko "podstawką" dla wysepek nadzienia orzechowego, co pozytywnie wpływa na jego atrakcyjność.
Naprawdę dobra przekąska. Zostawia posmak orzechów i czekolady, nie żadna tam mąka, sztuczne aromaty itp. Należy go spróbować.
Ocena : 6/6
Kaloryczność 165 kcal/batonik (31 g)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz