Typowy sezonowy produkt, na zimę (Mikołajki, Święta…). Widząc je w markecie pewnego dnia grudnia po prostu wzięłam je z półki.
W opakowaniu znajdują się chrupiące kulki w czterech smakach : biała czekolada (białe), ciemna czekolada (najciemniejsze), latte (jasny brąz) i mleczne (średni brąz). Elegancko posegregowane w oddzielnych miejscach w pojemniczkach. Zadałam sobie trud i policzyłam wszystkie kulki. Wyszło, iż białych jest 40, a reszty po 42. 166 kulek. Całkiem nieźle ;) Opakowanie ma 180 g, czyli jak prawie dwie tabliczki czekolady. Ocencie sami czy godny zastępnik.
Kulki są naprawdę mocno chrupiące, nie różnią się tu od siebie, mają taką samą strukturę wewnętrzną. Chrupkie nadzienie jest jednolite, zupełnie inaczej niż w przypadku choćby Giotto, gdzie wyraźnie odznaczał się wafelek+krem. Tu jest jednolita, chrupiąca masa.
Mleczna. Jak mleczna czekolada z milki, pyszna, słodka, ledwo możliwa do zarejestrowania przez kubki smakowe, gdyż przez swą smakowitość zbyt szybko prześlizguje się do przełyku ;) Dobra mleczna chrupiąca kuleczka oblana mleczną czekoladą.
Ciemna. Gorzka czekolada zawsze zmusza mnie do chwili zastanowienia się – jaka powinna być czekolada – naturalna gorzka czy mleczna słodka. I stwierdzam, że zależy to tylko od smaka, którego mam danego dnia ;) Znów więc niewiele mogę o tej kulce napisać, dobra gorzka czekolada, przez co może nieco bardziej wyrazista od mlecznej, ale tylko dla tych osób, które tolerują czekoladę gorzką.
Biała. Nie przepadam za białą czekoladą, bo biała czekolada, to nie czekolada, skoro nie ma kakao. Ale ta kuleczka była naprawdę pyszna. Nie tam żaden produkt czekoladopodobny, który jest masowo produkowany na Wielkanoc w postaci białych króliczków i baranków, których nie da się przełknąć, gdyż smakują jak czyste połączenie masła z olejem roślinnym :/
Latte. Ze względu na upodobania słodyczowe ucieszyła mnie najmniej, ale czasem trzeba spróbować też coś prócz czekolady mlecznej, heh, nawet jakby miało by być o smaku kawy. Samo latte lubię, przynajmniej jest większe od espresso (espresso – co to w ogóle jest? Jeden łyk kawy i pusta filiżanka…). Smak kawy jest miły, mleczny, kremowy, nie za „ostry”, ale też do zauważenia (do czystego Kopiko mu oczywiście dużo brakuje, ale wg mnie to oczywiście plus).
Nie umiałabym wybrać najlepszej. Najgorszej też nie.
Nadają się na przekąskę, do postawienia na stół dla przyjaciół. Dla jednej osoby na „jedno posiedzenie” to chyba trochę za duża porcja. Na jednej kulce (z każdego smaku) nie można jednak skończyć, ręka sama wysuwa się po następne, dobre, słodkie. Kogoś może zezłościć właśnie ich przekąskowy charakter, gdyż nie ma się tu w co wgryźć – kulki duże nie są, ale taki właśnie ich urok.
Ocena : 6/6
Kaloryczność : 500 kcal/100 g (opakowanie ma 180 g = 166 kulek)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz