Wyroby parówkowo-podobne tego producenta są w kilku wariantach : śniadaniowe, classic, chili oraz właśnie "kiełbaski wędzone". Są one z soi, więc nie ma tu żadnego mięsa. Ja soję lubię (choć nie kocham) - jadam sojowe pieczywo, ostatnio próbowałam sojowych kotletów.
Strasznie spodobały mi się te kiełbaski, zatem je kupiłam (przy okazji wędlinę imitującą salami oraz tofu wędzone). Bardzo zasmuciła mnie cena : 7,50 zł za 4 kiełbaski = 200 g. Złodziejstwo w biały dzień! Chleb z soją jest w miarę tani, kotlety sojowe a'la schabowe są bardzo tanie, nawet mielone sojowe nie są bardzo drogie (firmowe w okolicach 4 zł). Niestety napoje sojowe i kiełbaski drenują kieszeń. Człowiek jednak powinien się rozwijać i próbować nowych rzeczy, toteż jakoś przełknęłam wydanie "ciężko zarobionych pieniędzy".
Kiełbaski oprócz zwykłej folii opakowania są dodatkowo, pojedynczo zafoliowane. Folia schodzi łatwo. Skoro mają imitować wędzone - ich kolor jest też nieco ciemniejszy. W przekroju ukazują małe, ciemniejsze kropeczki.
W zapachu lekko wędzona, przetworzona soja imitująca mięso. Jednak jest to ładny zapach. W konsystencji o wiele bardziej kremowe niżeli zwykłe parówki, delikatnie sprężyste, gęste. A smak? Tu aromat wędzenia się wytraca (co jednak obserwowałam też przy mięsnych parówkach), pozostaje nie-mięso udające mięso. Nic gąbczastego, paskudnego; po prostu bardziej kremowe, dziwne parówki. Zjedzone przeze mnie z musztardą chrzanową - łącznie bardzo smaczne, całkiem zapomina się, że to soja. Smakowały mi i gdyby były dwa razy tańsze kupowałabym je czasami - jednak będą musiały pozostać w kategorii "spróbowane, fajne, nie do powtórzenia", niestety.
Ocena : 5/6
Kaloryczność : 181 kcal/100 g (porcja 2 szt.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz