Gruszka z czerwoną porzeczką
Białko 4,4 g, węglowodany 58 g (cukry 55), tłuszcz 29,5 g (nasycony 17), błonnik 1,4 g. Cukier, nadzienie owocowe z gruszki i czerwonej porzeczki (syrop glukozowy, cukier, woda, glicerol, koncentrat soku gruszkowego 1,8%, kwas cytrynowy, maltodekstryna, koncentrat soku z czerwonej porzeczki 0,8%, pektyny, mączka chleba świętojańskiego, cytrynian trisodowy, koncentrat soku z czarnej marchwi, aromat), tłuszcze roślinne, mleko pełne w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, serwatka w proszku, tłuszcz mleczny, śmietanka w proszku 1,2%, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, e 476, maltodekstryna, koncentrat soku z czerwonej porzeczki 0,2%, aromaty. Masa kakaowa w czekoladzie mlecznej min. 25%.
Nie zachęca - tłuszcz roślinny wcześniej od miazgi kakaowej, kakao tylko 25%. Jednak soku owocowego sporo.
Po otworzeniu - mleczna czekolada i przecier owocowów typu gruszka z czymś ciemno-leśnym. 15 kostek.
Czekolada jest mleczna, nie ma jednak tej super błogości. Jest jednak słodka, czuć mleko, dobra, w miarę.
Nadzienie natomiast składa się z dwóch warstw. Syropkowego, nieco płynnego jakby przecieru owocowego na bazie kilograma cukru, z dodatkiem substancji żelującej. Trochę się ciągnie, trochę rozpływa. Pachnie obłędną przetartą gruszką i chyba tą czarną porzeczką... lecz ja pewna jestem tylko gruszki :>
Druga część nadzienia to baza, troszkę jogurtowa w konsystencji. Jest twardsza od przecierowej, trochę mniej twarda od czekolady. Jest ziarnistym, aromatyzowanym ulepkiem.
W smaku - przecierowa część nadzienia jest słodka, ok, ale również nieco kwaskowa, osładza czekoladę (jeśli w czasie jedzenia kostki nie zdążyła jeszcze wydobyć z siebie swojej słodyczy). Baza nadzienia natomiast zupełnie mi się nie spodobała. Jakby ziarnista, ulepkowa. Aromatyzowana, więc nie czysto jogurtowa, co przed jedzeniem mnie ucieszyło, ale w czasie jedzenia zaczęło przeszkadzać. Słodkie, ale ani porządnie gruszkowe ani czarno porzeczkowe, mniej aromatyczne w zestawieniu z przecierem.
Cała czekolada mogłaby być nadziana tylko przecierem :> Wtedy powinni go bardziej ściąć i byłoby super. Zupełnie nie rozumiem czemu producenci na siłę wciskają do czekolad te pseudo-jogurtowe bazy nadzieniowe. To nie jest ani fajne, ani smaczne... E...
Ocena : 4/6
Agrest z czarnym bzem
Wartości odżywcze takie same. Cukier, nadzienie owocowe z bzu czarnego i agrestu (syrop glukozowy, cukier, woda, glicerol, koncentrat soku z bzu czarnego 1,6%, kwas cytrynowy, maltodekstryna, koncentrat soku agrestowego 0,6%, pektyny, mączka chleba świętojańskiego, cytrynian trisodowy, aromat, koncentrat soku z czarnej marchwi), tłuszcze roślinne, mleko pełne w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, serwatka w proszku, tłuszcz mleczny, śmietanka w proszku 1,3%, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, e 476, aromaty. Masa kakaowa w czekoladzie mlecznej min. 25%. Ponownie tłuszcze roślinne wyżej plus mniej soków.
Przyjemne 15 kostek, ale jakim cudem porcją jest 25 g (1/4), to nie wiem :>
Ten smak przypadł mi do gustu bardziej, choć przyznam, iż miałam co do niego większą obawę. Wiem jak smakuje agrest, czarny bez już trochę mniej - trochę jak bez, trochę jak leśny smak. Agrest jadałam prosto z krzaków, gdy byłam dzieckiem - wujek miał w przydomowym ogródku. Potem były agrestowe galaretki; a w tym sezonie zafundowałam sobie raz i tylko raz michę agrestu na pocieszenie :> Był zbyt kwaśny, niedojrzały, toteż nie kupiłam sobie znowu. Nie miałam pojęcia jak będzie smakowało takie połączenie, jakie zafundował konsumentom Alpen gold.
Czekolada - mleczna, taka jak przy gruszka-porzeczka, nie najwyższych lotów. Nie jest błoga, mleczna, kremowa, rozpuszczająca się słodko i delikatnie, lecz taka po prostu - mleczna czekolada, ot sobie. Wina temperatur, dotykania, nie wiem, ale w trakcie mojego bardzo powolnego jedzenia kostek - troszkę tłuściła mi ręce, tak jakby do głosu dochodziły tłuszcze roślinne i lecytyna.
A'la jogurtowe nadzienie miało taką samą konsystencję, jak przy drugim smaku. Ziarnisty ulepek. Nie chciał się przyjemnie rozpuszczać w ustach, zostawał w nich najdłużej ze wszystkich trzech elementów czekolady, nie był aksamitny.
Przy rozpuszczaniu się rozpadał na mniejsze fragmenty, które usilnie nie chciały się w kremowy i delikatny sposób rozpuścić. Aromatyzowany - smakowy, lecz najmniej smaczny i ciekawy.
Syrop-żel najmilej mnie zaskoczył. Jego konsystencja nie była zbita, nie była to galaretka, ale też nie krem. Zupełnie płynny też nie był (jak czekoladki cherry). W zależności od temperatury jedzenia - lekko się ciągnął i tylko straszył, iż się rozleje - gdy czekolada była mocno schłodzona; natomiast po ogrzaniu się w temperaturze pokojowej - zaczął mieć tendencję do rozciekania się. Jednak - do rzeczy. Jego smak. Kwaskowy! To było dla mnie takie zaskoczenie, że aż nie mogłam uwierzyć. Był najmniej słodki ze wszystkich trzech elementów czekolady, a jedzony osobno - naprawdę dawał wrażenie bycia kwaskowym, tak jak kwaskowy jest agrest. Przez to komponował się z pozostałymi elementami czekolady i tworzył z nimi spójny, wyważony produkt : takiej sobie mlecznej słodkiej czekolady, jogurto-podobnego ulepku i kwaskowego owocowego żelu :>
Lepsza od gruszki-porzeczki, ale nie kupię znowu, bo jogurtowy ulepek mi nie odpowiada.
Ocena : 4,5/6
Kaloryczność : 515 kcal/100 g
Zakupione : Real
Cena : 2,49 zł
Przyjemne 15 kostek, ale jakim cudem porcją jest 25 g (1/4), to nie wiem :>
Ten smak przypadł mi do gustu bardziej, choć przyznam, iż miałam co do niego większą obawę. Wiem jak smakuje agrest, czarny bez już trochę mniej - trochę jak bez, trochę jak leśny smak. Agrest jadałam prosto z krzaków, gdy byłam dzieckiem - wujek miał w przydomowym ogródku. Potem były agrestowe galaretki; a w tym sezonie zafundowałam sobie raz i tylko raz michę agrestu na pocieszenie :> Był zbyt kwaśny, niedojrzały, toteż nie kupiłam sobie znowu. Nie miałam pojęcia jak będzie smakowało takie połączenie, jakie zafundował konsumentom Alpen gold.
Czekolada - mleczna, taka jak przy gruszka-porzeczka, nie najwyższych lotów. Nie jest błoga, mleczna, kremowa, rozpuszczająca się słodko i delikatnie, lecz taka po prostu - mleczna czekolada, ot sobie. Wina temperatur, dotykania, nie wiem, ale w trakcie mojego bardzo powolnego jedzenia kostek - troszkę tłuściła mi ręce, tak jakby do głosu dochodziły tłuszcze roślinne i lecytyna.
A'la jogurtowe nadzienie miało taką samą konsystencję, jak przy drugim smaku. Ziarnisty ulepek. Nie chciał się przyjemnie rozpuszczać w ustach, zostawał w nich najdłużej ze wszystkich trzech elementów czekolady, nie był aksamitny.
Przy rozpuszczaniu się rozpadał na mniejsze fragmenty, które usilnie nie chciały się w kremowy i delikatny sposób rozpuścić. Aromatyzowany - smakowy, lecz najmniej smaczny i ciekawy.
Syrop-żel najmilej mnie zaskoczył. Jego konsystencja nie była zbita, nie była to galaretka, ale też nie krem. Zupełnie płynny też nie był (jak czekoladki cherry). W zależności od temperatury jedzenia - lekko się ciągnął i tylko straszył, iż się rozleje - gdy czekolada była mocno schłodzona; natomiast po ogrzaniu się w temperaturze pokojowej - zaczął mieć tendencję do rozciekania się. Jednak - do rzeczy. Jego smak. Kwaskowy! To było dla mnie takie zaskoczenie, że aż nie mogłam uwierzyć. Był najmniej słodki ze wszystkich trzech elementów czekolady, a jedzony osobno - naprawdę dawał wrażenie bycia kwaskowym, tak jak kwaskowy jest agrest. Przez to komponował się z pozostałymi elementami czekolady i tworzył z nimi spójny, wyważony produkt : takiej sobie mlecznej słodkiej czekolady, jogurto-podobnego ulepku i kwaskowego owocowego żelu :>
Lepsza od gruszki-porzeczki, ale nie kupię znowu, bo jogurtowy ulepek mi nie odpowiada.
Ocena : 4,5/6
Kaloryczność : 515 kcal/100 g
Zakupione : Real
Cena : 2,49 zł
Już dawno widziałąm to w sklepie. Myślałam ze to limitka
OdpowiedzUsuńNo tak... Jednak jest na nich napis "edycja limitowana". Alpen gold chyba co rok coś takiego wydaje, bo poprzednich smaków jakoś teraz już nie widuję :>
OdpowiedzUsuńEdycja 2009 http://www.female.pl/artykul/4688/Egzotyczne-smaki-Alpen-Gold.html